Niektóre założenia są po prostu błędne.
Często nie docenia się niebezpieczeństwa stania się ofiarą włamania lub ignoruje się ją na podstawie usprawiedliwień. „Do mnie i tak się nie włamią” lub „U mnie nie ma co zabrać” to tylko dwie często wyrażane opinie, którym jednak zaprzeczają fakty. Również opinia „Przecież jestem ubezpieczony i ubezpieczenie zwróci mi wszystko!” można ocenić jako naiwność.
Większość założeń w kwestii włamania do mieszkania okazała się błędna.
Większość włamywaczy to sprawcy okazjonalni, czający się z prostymi narzędziami na dobrą okazję. Sprawców tych z reguły odstraszają już widoczne zainstalowane zabezpieczenia mechaniczne lub elektroniczne. Doświadczenie wykazuje: złodzieje chcą szybko zdobyć łup. Jeśli włamywacz napotyka przeszkody, szybko porzuca swój zamiar.
Być może ubezpieczenie zwróci straty pieniężne wskutek włamania. Jednak żadne nawet dobre ubezpieczenie nie zwróci wartości niematerialnych. Dochodzi do tego również niedobre uczucie po włamaniu, które u niektórych ofiar prowadzi do pogorszonej sytuacji życiowej, czego nie można pozbyć się za pomocą ubezpieczenia.
Tak się tylko mówi. Jednak włamywacz tego nie wie. Rzadko może on wcześniej ocenić, czy się opłaci. Ponadto wielu sprawców wcale nie jest nastawionych na duże rzeczy. W zakresie przestępczości narkotykowej sprawcy przykładowo wystarczy mały aparat cyfrowy, portfel z 50 euro lub mały łańcuszek. Z ręką na sercu – coś takiego każdy ma w domu.